Anunnaki i Mars zawsze wzbudzały ciekawość i pobudzały wyobraźnię wielu z nas. Od czasu pierwszych obserwacji astronomicznych w 1600 r. ci, którzy zbliżyli się do obserwacji czerwonej planety, nie mogli się powstrzymać od poczucia pewnej “zażyłości” z nią jako łącznika.Pierwszym, który obserwował Marsa przez teleskop, był Galileusz w 1610 roku. W tym roku Mars był w opozycji 19 października w konstelacji Pisces o wielkości -2,5. Podstawowy instrument Galileusza pokazał małą tarczę bez szczegółów, ale Galileusz odkrył, że Mars nie był idealnie okrągły, ale prezentował zjawisko faz.
Odkrycie fazy Marsa było kolejnym dowodem na istnienie modelu heliocentrycznego Kopernika. Dopiero 28 listopada 1659 r. Christian Huygens (1629 – 1695), dzięki lepszej jakości swoich teleskopów, jako pierwszy zobaczył na powierzchni Marsa kilka szczegółów.
Pierwsze ważne odkrycia na Marsie dokonał Gian Domenico Cassini (1625 – 1712), który w 1666 r. określił okres rotacji Marsa w ciągu 24 godzin i 40 minut (3 minuty więcej niż wynosi prawdziwa wartość) i odkrył białe czapki polarne planety: punkt wspólny z Ziemią.
W 1726 roku anglikański ksiądz Jonathan Swift (1667 – 1745) opublikował “Podróże Guliwera”. W tej satyrycznej książce o angielskim sposobie życia w XVIII wieku Swift wspomina o obecności wokół Marsa dwóch satelitów odkrytych przez astronomów z wyimaginowanej latającej wyspy Laputa, a jakościowy opis, który podaje, nie różni się wiele od prawdy, chociaż Deimos i Phobos, dwa księżyce Marsa, zostały odkryte dopiero w 1877 roku, czyli ponad sto lat później.
“…oni [naukowcy z Laputy, nda] odkryli również dwie mniejsze gwiazdy, czyli satelity, które obracają się wokół Marsa, z których najbliższa ma 3 razy większą średnicę od centrum głównej planety, a najdalsza 5); pierwsza kończy swój powrót w 10 godzin, druga w 21.5…”.
Chyba że Swift, Swift Mason, miał jakąś zabronioną wiedzę! Ale to nie jest temat na dzisiaj.
Jeszcze nie tak dawno temu ideą przedstawioną przez agencje naukowe i astronomiczne, takie jak NASA i ESA, była idea nieszczęsnej planety, położonej w tzw. strefie “mieszkalnej” (lub CHZ), a zatem potencjalnie nadającej się do podtrzymywania życia, ale nigdy nie mającej “szczęścia” do posiadania warunków środowiskowych niezbędnych do jej rozwoju.
Brak atmosfery, pola magnetycznego takiego jak ziemskie, brak wody w stanie ciekłym prowadzi nas do myślenia o pustynnej planecie, ogromnej martwej kuli ziemskiej złożonej ze skał i pyłu krążących wokół jej gwiazdy.
I to pomimo innych cech, które sprawiają, że Mars jest bardzo podobny do naszej planety. Chociaż ma bardzo rzadką atmosferę i dość niskie średnie temperatury na powierzchni (między -140°C a 20°C), planeta jest najbardziej podobna do Ziemi spośród tych z Układu Słonecznego: jej wymiary są pośrednie między tymi z naszej planety i Księżyca (średnica wynosi około połowy średnicy Ziemi, a masa nieco ponad jedną dziesiątą) ma pochylenie osi obrotu i długość dnia podobną do tych z Ziemi.
Wykazano i ostatecznie opublikowano w kilku czasopismach naukowych, że metan jest również obecny w marsjańskiej atmosferze i na niektórych obszarach, nawet w dużych ilościach; średnie stężenie nadal wynosiłoby około 10 ppb na jednostkę objętości.
Ponieważ metan jest gazem niestabilnym, rozkładającym się na ogół w wyniku promieniowania ultrafioletowego przez okres 340 lat w marsjańskich warunkach pogodowych, jego obecność wskazuje na istnienie stosunkowo niedawnego źródła tego gazu.
Jedną z możliwych przyczyn obecności metanu w marsjańskiej atmosferze, oprócz aktywności wulkanicznej lub wpływu komety, jest obecność mikrobiologicznych form życia, które generują metan.
Po hipotezach, domysłach i zaprzeczeniach, wydaje się, że nauka doszła do jednoznacznych danych.
Analizując dane przesłane przez sondy i łaziki wysłane na powierzchnię, doszliśmy teraz do wniosku, że na czerwonej planecie było dużo płynnej wody, z jeziorami, które 3,6 miliarda lat temu były zasilane przez rzeki wypływające na powierzchnię, a wraz z nimi wszystkie składniki niezbędne do życia. Najstarsza historia Marsa “pisana jest w jego skałach”, obserwuj badaczy, którzy badali dane zebrane przez Robot-Laboratorium Ciekawostki, wysłane na Marsa przez NASA z misją Mars Science Laboratory (MSL) i które przybyły na Marsjańską ziemię 6 sierpnia 2012 roku.
Dane przedstawione również na konferencji prasowej w ramach konferencji Amerykańskiej Unii Geologicznej w San Francisco nie dostarczają bezpośrednich dowodów na istnienie marsjańskich form życia, ale po raz pierwszy na Marsie zidentyfikowano wszystkie istotne elementy życia, przynajmniej w odniesieniu do tego, co wiemy na Ziemi.
Zdaniem badaczy, istniały więc wszystkie elementy niezbędne do istnienia prokariotów, czyli jednokomórkowych mikroorganizmów, takich jak te, które według wierzeń najpierw zaludniły Ziemię.
Ciekawość znalazła składniki życia w Gale Crater. Ciekawość zidentyfikowała je w Gale Crater, 150-kilometrowym kraterze, gdzie wylądowały, w skałach osadowych obszaru zwanego Zatoką Żółtodzioba, w pobliżu równika Marsjańskiego.
Tam, gdzie przez bardzo długi okres (dziesiątki tysięcy lat, ale może i setki tysięcy lat) odkryto jezioro, odkryto węgiel, wodór, siarkę, azot i fosfor. Obecność tych pierwiastków, wraz z wodą z jeziora, które zajmowało krater Gale’a, sprawiła, że Mars stał się “środowiskiem mieszkalnym”, określonym przez badaczy, i zdolnym do przyjęcia chemiczno-autotroficznych mikroorganizmów, zdolnych do uzyskania ze skał i minerałów energii niezbędnej do życia. Na Ziemi podobne bakterie żyją w jaskiniach i źródłach hydrotermicznych.
“Woda jest warunkiem, bez którego życie nie mogłoby istnieć tak, jak je znamy, ale sama w sobie nie wystarczy, aby istniało środowisko sprzyjające życiu” – mówi John Grotzinger z California Institute of Technology (Caltech), koordynator jednego z sześciu projektów badawczych. Oprócz wody, kontynuuje, “potrzebujemy źródła energii, aby zasilić metabolizm mikroorganizmów, takich jak węgiel, wodór, siarka, azot i fosfor.
Obecnie wiadomo, że elementy te istniały na Marsie i to, dla Grotzingera, sugeruje, że “w pierwszych miliardach lat jego historii powierzchnia Marsa znacznie różniła się od obecnej.
Wyniki jego pracy, opublikowane w sześciu artykułach na temat nauki, opisują bardzo stary i niepublikowany Mars, bardzo różniący się od znanej nam dziś czerwonej i jałowej planety. Teraz badacz naukowy dodaje: “możemy pokazać, że w Gale Craterze znajdowało się kiedyś starożytne jezioro o cechach odpowiednich do podtrzymywania marsjańskiej biosfery opartej na autotropach chemolitycznych.
Ale jeszcze bardziej fascynujące jest to, co przeczytamy poniżej i zdamy relację na stronie “The Curious Navigator” (patrz link na końcu artykułu), która odnosi się do hipotezy o wielkiej katastrofie zdolnej wymazać marsjańską atmosferę, więc nie nadaje się ona do potwierdzenia życia na jej powierzchni
Wśród hipotez wysuwanych przez badaczy na temat zanikania atmosfery Marsa jest jedna, która zaczyna się od ciekawej anomalii na powierzchni czerwonej planety. Skorupa marsjańska faktycznie zdaje się być podzielona na równiku na dwie bardzo odmienne strefy morfologiczne, doskonale zróżnicowane i wyraźnie od siebie oddzielone: relatywnie gładkie i bezkręgowe niskie płaszczyzny półkuli północnej, z których większość znajduje się co najmniej 1000 metrów poniżej danego poziomu, oraz masywnie sklepione wyżyny półkuli południowej, z których większość wznosi się ponad 2000 metrów ponad dany poziom. “Linia podziału oddzielająca te dwie wyniesione strefy opisuje duży okrąg nachylony pod kątem około 35 stopni w kierunku równika marsjańskiego”, wyjaśnia geolog Peter Cattermole.
Głównym wyjątkiem od gładkiej topografii półkuli północnej jest obrzęk góry Elysium w Tharsis, która przecina linię podziału. Z kolei głównymi wyjątkami w topografii półkuli południowej są niektóre części Valles Marineris oraz dwa znaczące kratery, Argyre i Hellas, utworzone przez uderzenia kometami lub asteroidami. Argyre ma 3 km głębokości i 630 km średnicy. Hellas ma głębokość 5 km i średnicę około 2.000 km.
Te kratery, wraz z trzecim, Isidis, są najszerszymi kraterami na Marsie. Ale planeta posiada niezliczoną ilość innych kraterów o średnicy 30 lub więcej kilometrów, z których wiele, w tym jeden na Biegunie Południowym, jest potwornie dużych – ponad 200 kilometrów średnicy. W sumie, oprócz dziesiątek tysięcy mniejszych kraterów o średnicy do jednego kilometra, na Marsie naliczono 3 305 kraterów o szerokości ponad 30 kilometrów.
Trudno jest wytłumaczyć, dlaczego 3068 z nich, czyli 93 procent, znajduje się na południe od granicy; tylko 237 kraterów tej wielkości znaleziono na północ od granicy. Równie ciekawy jest fakt, że półkula bez kraterów jest znacznie niższa (w rzeczywistości jest kilka tysięcy metrów niższa) od części skrzyniowej.
Ze względu na ten podział na niziny i wyżyny, jak zauważa geolog Ronald Greely, “pozostaje on jednym z głównych nierozwiązanych problemów na Marsie. Jedyną pewną rzeczą jest to, że w pewnym momencie w swojej historii planeta została dotknięta kataklizmem o niemal niewyobrażalnych wymiarach.
Hipoteza wysuwana przez badaczy jest taka, że ciało niebieskie o znacznych rozmiarach, być może duża kometa lub błądząca planetoida, mogło uderzyć w czerwoną planetę na obszarze północnym, wypatroszyć skorupę marsjańską i utworzyć ocean płynnej lawy o wielkości całej półkuli północnej. Ogromne uderzenie zepchnęłoby ten magiczny materiał na półkulę południową, powodując powstanie skorupy i niezwykłych łańcuchów górskich. Chłodzenie magmowego oceanu na półkuli północnej usprawiedliwiałoby jego gładką powierzchnię i większe zagłębienie niż na półkuli południowej.
Niejednoznaczne oznaki sugerują, że wiele największych i najgłębszych kraterów na Marsie w promieniu ponad 30 kilometrów powstało, gdy planeta miała wilgotne, ciepłe środowisko. Zwłaszcza Hellas, Isidis i Argyre mają niskie i niewyraźne marginesy i płaskie dno: te cechy, według wielu autorytatywnych naukowców, pokazują, że ich powstanie datuje się od czasów, gdy Mars wciąż miał gęstą atmosferę, podlegał szybkiej erozji i posiadał silniejsze pole magnetyczne niż obecnie.
Podobnie na Ziemi duże kratery wydobyte w wyniku erozji mogą w ciągu kilkuset lat stać się zintegrowane z krajobrazem do tego stopnia, że stają się praktycznie nierozpoznawalne przez otaczające środowisko.
Hipoteza jest więc taka, że atmosfera została zniesiona przez ogromne uderzenie ciałem niebieskim. Ponieważ siła grawitacji na Marsie jest bardzo słaba, chmura odłamków łatwiej rozszerza się przy uderzeniu, niszcząc całą atmosferę planety.
Wreszcie, jednym z najbardziej zastanawiających aspektów geologii Marsa jest rola, jaką w ewolucji planety odegrała woda, wykazując oznaki katastrofalnej powodzi, która ukształtowała jej gładkie ściany, a także wykopała podziemne jaskinie o głębokości kilkuset metrów, wyrzeźbiła stożkowate, kropelkowate wyspy o długości nawet 100 kilometrów.
Powódź nastąpiła bardzo szybko, tak szybko, że zapewniła szczyty milionów metrów sześciennych na sekundę.
Nawet gęsta ziemska atmosfera nie jest w stanie dostarczyć wody na tyle szybko, aby spowodować przepływy o podobnej wielkości. Samo zawalenie się zapór spowodowało duże przepływy makroerozji. Obliczono, że objętość wody potrzebnej do przecięcia kanałów musi być ogromna.
Peter Cattermole uważa, że było to równoznaczne z przemieszczeniem się globalnego oceanu na głębokość ponad 50 metrów.
Kolejna duża powódź miała miejsce w Ares Vallis.
Fotografie przesłane przez formularz lądowania w Pathfinder NASA w lipcu 1997 roku pokazują, że w przeszłości ten ogromny kanał był wypełniony wodą na wiele mil. “To musiało być imponujące. Porównywalne do powodzi, która wypełniła basen Morza Śródziemnego na Ziemi”, powiedział Michael Malin, naukowiec i twórca Pathfinder.
Ale najbardziej szokujące jest przeczytanie, kiedy ci naukowcy umieszczą moment, w którym to wszystko się stało.
W Wielkiej Brytanii Colin Pillinger i jego badania nad meteorytami na Marsie wykazałyby, że płynna woda i jakaś prymitywna forma życia mogły istnieć na Czerwonej Planecie już 500/600.000 lat temu.
Inni badacze, skłaniający się ku jeszcze nowszej dacie: wielki kataklizm uderzyłby w Marsa, gwałtownie pozbawiając go atmosfery i wody mniej niż 17 000 lat temu!
Powierzchnia Marsa to tajemnicza zagadka.
Pomiędzy jej warstwami zapisana jest historia śmierci świata. Być może nie będziemy musieli wkraczać w przeszłość, która sięga miliardów lat wstecz i że los, który obciążył Marsa, mógł nie pozostawić Ziemi całkowicie nietkniętej, biorąc pod uwagę fakt, że okres wspomniany przez Colina Pillingera automatycznie przypomina nam o tym, co zostało opisane w znanych sumeryjskich mitach, takich jak Enuma Elish.
Reprezentuje on najstarszy udokumentowany tekst pisany o twórczości, w języku babilońskim, pochodzący z jeszcze starszej, sumeryjskiej wersji oryginalnej.
Bohaterami są bogowie, którzy poprzez bitwy i boskie sojusze nadają dziełu epicką i przekonującą strukturę, z buntami, morderstwami i triumfami.
Sumerowie chcieli opisać stworzenie wszystkich rzeczy w “mitologicznym” kluczu, ale jednocześnie doskonale znali Układ Słoneczny i jego pochodzenie.
W rzeczywistości wiedzieli oni o czymś, w co trudno nam dziś uwierzyć: o obecności planety zwanej Nibiru. Enuma Elish udaje się dostosować historie bogów i ich bitew odpowiednio do fizyki ciał niebieskich i ich zderzeń, aby dać przykład.
Przykład.
Nazwy bogów wynikają z nazw planet; działania bogów, ich decyzje, ich sojusze, ich morderstwa zbiegają się niewiarygodnie z ruchami ciał niebieskich, z wzajemną atrakcyjnością dzięki siłom grawitacji, z ich orbitami, z ich nieuniknionymi kolizjami.
Początkowo Układ Słoneczny był niestabilny i chaotyczny, gdzie orbity planet nie były jeszcze na stałe określone.
Stało się to przesłanką do rozpoczęcia niebiańskiej bitwy: ciągła niestabilność planet (niebiańskich bogów) spowodowała, że Tiamat został zakłócony i doprowadziła do powstania jego straszliwego “gospodarza”, uformowanego przez jego satelity (“ryczące smoki, owinięte w terror”). Ta sytuacja, generująca więcej niebezpieczeństw i zaburzeń, doprowadziła Ea/Neptuna, najbardziej oddaloną planetę, do przywrócenia równowagi w Układzie Słonecznym i wysłania im planety (“większego boga niebieskiego”), która przyszła z daleka.
Była to planeta pełna przepychu, zwana Nibiru (Marduk do Babilończyków), bezpośrednio zaangażowana w niebiańską bitwę opisaną w tekście: ze względu na prawoskrętny kierunek obrotu jej orbity, odwrotny niż wszystkich innych planet, Nibiru/Marduk nieuchronnie zderzy się z Tiamatem.
Były więc dwa przeciwstawne fronty: Tiamat, z jego ryczącymi satelitami, oraz Marduk/Nibiru, przy wsparciu bardziej odległych planet, takich jak Ea, Anshar, Lahmu, Lahamu i Kishar.
“…wszystko było gotowe, niebiańska bitwa pomiędzy Tiamatem i Mardukiem miała się wkrótce rozpocząć. Pan rozpostarł swoją sieć, aby go złapać i rzucił w twarz Wiatr Zły, który był za nim. Kiedy Tiamat otworzył usta, aby je pożreć, rozwiązał je przed wiatrem zła, aby nie mógł zamknąć ust…”
Zderzenie między dwiema planetami miało miejsce w dwóch różnych fazach.
Pierwsza faza: Marduk atakuje Tiamata swoimi wiatrami (satelitami), “łamiącymi jego serce” i “gaszącymi jego witalny oddech”. Kingu, gotowy do stania się planetą pod każdym względem, jest skazany na bycie Dug.ga.e (“życiodajny cyrkulator”, a więc bez atmosfery),
Druga faza: po ukończeniu pierwszej orbity, a więc pierwszej fazy, Marduk wraca z Tiamatormai “stonowany” i wchodzi w bezpośrednią kolizję, otwierając ją we dwóch. Zgodnie z interpretacją Zacharia Sitchina, górna połowa (“czaszka”) Tiamata stanie się naszą planetą Ziemią, natomiast dolna część zostanie zredukowana do fragmentów, które związane jak bransoletka, stworzą pasmo asteroid (“bransoletka młotkowana”).
Ale co by było, gdyby szczegółowy opis podany przez Enuma Elish opowiedział nam o zderzeniu planetarnym, które miało miejsce na czerwonej planecie setki tysięcy lat temu?
Gdyby tak było, to co Sitchin zawsze opisywał w związku z przybyciem Anunnaki na Ziemię, miałoby inne i, jeśli to możliwe, jeszcze bardziej fascynujące znaczenie. Tak, ponieważ Sitchin zawsze mówi, jak przybyli na Ziemię w zestawieniu z 500/450 tys. lat temu, lub w tym samym okresie (z przerwą kilkudziesięciu tysięcy lat), w którym Pillinger umieszcza planetarne zderzenie, które zabiło Marsa.
Różne teorie na temat Marsa, Nibiru, Tiamata i Anunnaki łączą się i mieszają, dając początek nieco innej hipotezie niż ta, która została nam przedstawiona w licznych tekstach mitologii sumeryjskiej przetłumaczonych przez Sitchina. Hipoteza, która postrzega Anunnaki jako być może rdzennych mieszkańców Marsa!
Możemy więc mieć zupełnie inne wyobrażenie o Marsie, o planecie, która setki tysięcy lat temu była bardzo, bardzo, bardzo podobna do Ziemi, niż sobie wcześniej wyobrażaliśmy.
Jeśli rzeczywiście zrozumieliśmy teraz, że Mars jest planetą, której powierzchnię przecinają rzeki i obmywają oceany, a klimat charakteryzuje się porami roku podobnymi do tych na Ziemi, to co nie pozwala nam wyobrazić sobie obecności ekosystemu bogatego w życie w taki sam sposób, jaki został osiągnięty na Ziemi w ciągu setek milionów, a nawet miliardów lat?
Przynajmniej do czasu kataklizmu planetarnego sugerowanego przez Pillingera.
I tak, Mars mógł zaoferować miejsce narodzin czującym i inteligentnym istotom żywym, zdolnym do zaludnienia i ucywilizowania planety:
Anunnaki Sitchina, niejako “eksmitowane”, od czasu przybycia Nibiru i zniszczenia ich “domu”, zmuszając je do migracji, ratowania ocalałych, na najbliższą im planetę, która, na szczęście dla nich, była również “żywą planetą”: Ziemią!Wśród nich, w szczególności, są niektóre królewskie zygzaki przypominające piramidy schodkowe Sumerów. To potwierdza to, co mówią tabliczki sumeryjskie, mianowicie, że Anunnaki skolonizowały w przeszłości zarówno Ziemię, jak i Marsa.
Jeśli chodzi o dyskutowane Oblicze Cydonii – słynną górską formację o ludzkiej twarzy, po raz pierwszy podjętą w 1976 r. przez sondę wikingów – to może być ona reprezentacją suwerennego…
Annunako Alalu, jak mówi jedna z tablic sumeryjskich:
“Na wielkiej skalistej górze wyrzeźbili piorunami obraz Alalu… Niech postać Alalu na zawsze spojrzy w stronę Nibiru, gdzie królował, i w stronę Ziemi, której złoto odkrył”.
Wracając do obecności zygzaków na Marsie, musimy też pamiętać o wyjątkowym wydarzeniu z 1983 roku. W owym czasie niejaki Joseph McMoneagle był zdalnym widzem armii amerykańskiej, czyli jedną z tych osób z umiejętnościami jasnowidzenia, które przyzwyczajone były do oglądania celów różnego rodzaju lub wrogów.
zrodlo
1050