Śmierć… a co po niej? Kto się narodził, musi kiedyś umrzeć. Ale czy istnieje życie po śmierci? To pytanie zadajemy sobie najczęściej, kiedy wiemy, że życie dobiega końca lub wtedy, gdy umiera ktoś nam bliski, a nas trapi dylemat, czy osoba ta jest szczęśliwa. Chcemy wierzyć, że tak, ale to tylko wiara. Zbyt mało. Potrzebujemy dowodów. Czy wiadomości z zaświatów mogą być takim dowodem?
Czasem w domowych gronie, wśród najbliższych przyjaciół lub podczas luźnego wieczoru pojawia się temat śmierci. Zazwyczaj traktujemy wątek z przymrużeniem oka, bowiem nikt z nas o śmierci nie mówi na poważnie. Co innego samotne przemyślenia, a co innego wśród ludzi, kiedy chcemy odgrywać rolę duszy towarzystwa, która w takich sytuacjach jest ważniejsza od duszy wewnątrz ciała. Jakkolwiek byśmy tego nie nazwali, każdy określi to swoim terminem zgodnie z własną osobowością. Istotne jest, że temat się pojawia i wówczas dusza towarzystwa twierdzi z ironicznym uśmiechem, że jeśli umrze, to da znać pozostałym. Scenariusz jest zmienny, ale na pewno każdy potwierdzi, że w takich rozmowach uczestniczył. Co, jednak jeśli są ludzie twierdzący, iż otrzymywali wiadomości od zmarłych?
Karl Uphoff miał 18 lat, kiedy umarła jego babka, z którą przez całe dzieciństwo łączyła go szczególna więź. Nic nadzwyczajnego, bowiem taka więź wnuka z babcią zdarza się bardzo często. Kiedy Karl był nastolatkiem, jego babka zaczęła miewać problemy ze słuchem, a wiek młodzieńczy rządzi się swoimi prawami. Toteż Karl coraz częściej spędzał wieczory poza domem, a troskliwa babka martwiła się o wnuka. Miała wówczas zwyczaj wydzwaniania do znajomych Karla, wybierając numery z notatnika przy aparacie telefonicznym. Zazwyczaj nie czekając na odpowiedź, mówiła do słuchawki: powiedzcie Karlowi, żeby wracał szybko do domu. Nie czekała na odpowiedź, bo zapewne i tak by jej nie usłyszano. Powtarzało się to tak często, że wśród przyjaciół Karla odbierane to było z przymrużeniem oka. Kilka dni po śmierci babki Karl odwiedził swojego przyjaciela w New Jersey, który mieszkał z rodzicami. Obaj siedzieli w pokoju Petera, przyjaciela Karla, kiedy na piętrze zadzwonił telefon. Chwilę później matka przyjaciela Karla zawołała:
– Karl! Dzwoni jakaś starsza kobieta. Mówi, że jest twoją babką i chce z tobą rozmawiać. Porozmawiaj z nią, bo ja nie mogę się z nią dogadać. W ogóle nie reaguje na to, co mówię, tylko kółko powtarza, że jest twoją babką i powinieneś już wracać. Wejdź na górę, jak możesz!
Karl pustym wzrokiem spojrzał na Petera. Obaj chwilę patrzyli na siebie w niepewności, kto ma przerwać tę emocjonującą chwilę.
– Mówiłeś, że…
– Tak, Peter. Dwa dni temu był jej pogrzeb.
Przepełniony mieszanymi emocjami Karl szybko wbiegł po schodach. Kiedy wziął do ręki słuchawkę, połączenie zostało przerwane. Dopiero wtedy wytłumaczył matce kolegi, dlaczego jest taki roztrzęsiony. Peter nic nie mówił w domu o śmierci babki przyjaciela. Kiedy Karl wrócił do domu, wieczorem powtórzył się głuchy telefon, a później cała ich seria. Rodzice tłumaczyli synowi, że głuche telefony zdarzają się często, aczkolwiek sami wiedzieli, iż w dziwny to czas na takie żarty kogoś z zewnątrz. Karl jednak wiedział, że to nie mistyfikacja. Czuł, że babka faktycznie chce się z nim skontaktować, ale czemu w takiej formie?
Znana jest sprawa młodej kobiety, która nie mogła pogodzić się ze śmiercią ojca i bardzo często wysłała mu wiadomości SMS. Kobieta po latach otrzymała odpowiedź, ale… okazało się, że jej wiadomości czytał człowiek, któremu przypadkowo przyznano wolny numer telefonu, którego wcześniej używał jej tata. Ze względu na to, iż sprawa ta była już nagłaśniana przez media, a SMS-y nie pochodziły z zaświatów nie będziemy jej tu bliżej omawiać, ale warto o incydencie wspomnieć z uwagi, iż trzeba szukać racjonalnych wyjaśnień do końca. A jeśli takie znajdziemy, bezwzględnie należy o tym informować.
Nie da się racjonalnie wyjaśnić incydentu z 1977 roku, kiedy to do Mary Meredith z Oklahomy zadzwoniła z Kentucky jej kuzynka Shirley. Niby nic nadzwyczajnego, gdyż kuzynki często rozmawiały przez telefon i niekiedy nawet dość długo. Mary jednak zastygła ze strachu, kiedy tuż po pożegnaniu się z kuzynką podczas luźnej rozmowy telefonicznej, otworzyła jeszcze nieczytaną korespondencję. List z Kentucky był wiadomością opisującą nagłą i niespodziewaną śmierć Shirley. Tej samej Shirley, z którą przed chwilą rozmawiała przez telefon.
Opisane historie nie są wyselekcjonowane pod względem podsycenia atmosfery z dreszczykiem. Takich relacji jest mnóstwo, a ludzie najczęściej przemilczają własne doświadczenia w obawie przed niepewną reakcją znajomych. Nie ma co się dziwić. Być może jeszcze nie dorośliśmy do wiedzy o tym, co się dzieje tuż za ścianą. Nie mam natomiast powodu, by nie wierzyć komuś, komu ufam, że odebrał wiadomość od kogoś bliskiego, który całkiem niedawno przekroczył tajemną granicę życia i śmierci. Sam dotknąłem niewyjaśnionego łącznie z wiadomościami ze świata tuż obok, a zarazem tak odległego, ale o szczegółach tego kiedy indziej. Mało tego, mam bowiem pewność, że wielu z Czytelników doświadczyło choć raz w życiu impulsu ze świata niezbadanego. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że istnieje świat, o którym nic nie wiemy, gdyż jest to tak samo bezsensowne, jak bezskuteczna próba udowodnienia, że coś nie istnieje. Nauka leniwie podchodzi do wyjaśnienia czegoś niewyjaśnionego, bojąc się tematu, jakby był trędowaty. Nie zmienia to jednak faktu, iż Śmierć nie jest końcem życia