W 1946 roku Amerykanie wyruszyli na Antarktydę, by prowadzić badania i testować sprzęt. Operacja Highjump – bo taki kryptonim miało owe przedsięwzięcie w rzeczywistości miała na celu coś zupełnie innego. Rzekomo Amerykanie udali się tam, by rozprawić się z pozostałościami Trzeciej Rzeszy… Jednak natknęli się tam na coś zupełnie niezwykłego.
Organizacja wyprawy
Za organizację wyprawy odpowiedzialny był Richard E. Byrd. W operacji wzięło udział 4700 ludzi, 13 okrętów oraz wiele samolotów. Operacja Highjump miała trwać kilka miesięcy, lecz zakończyła się po ośmiu tygodniach. W połowie grudnia 1946 roku Amerykanie przybyli na Ziemię Królowej Maud. Miały tam odbyć się ćwiczenia personelu i sprzętu. Jednocześnie Stany Zjednoczone chcieli rozszerzyć swe wpływy oraz sporządzić analizę wykonalności zbudowania i utrzymania bazy na Antarktydzie.
Trzecia Rzesza na Antarktydzie
Antarktyda była przedmiotem zainteresowania Nazistów jeszcze przed II wojną światową. Obszary Ziemi Królowej Maud były nazywane wówczas Nową Szwabią. Niemcy chcieli założyć tam stację wielorybniczą oraz przystań, gdzie mogliby prowadzić badania. Wyprawy zorganizowane w latach 1940-1941 miały na celu założenie stałej bazy morskiej. Admirał Karl Dönitz twierdził, iż niemiecka flota podwodna stacjonowała na Antarktydzie. Po kapitulacji III Rzeszy najwyżsi dowódcy i naukowcy mieli uciec do baz w Nowej Szwabii. Niemcy podobno posiadali na Antarktydzie ukrytą bazę, w której znajdowało się dużo U-Bootów oraz rzekomo napędzanych rtęcią latających spodków.
Powszechnie znanym jest fakt, iż 10 U-bootów stacjonujących w Oslofjorden, Hamburgu oraz Flensburgu zaraz przed zakończeniem II wojny światowej zabrało na pokład setki Nazistów. Ich celem było znalezienie nowej Rzeszy. Większość z tych oficerów była zaangażowana w sekretne projekty związane z technologią antygrawitacyjną. U-booty zmierzały do Argentyny. Jednak dotarły do niej tylko 3 z nich. Los pozostałych 7 jest nieznany. Mówi się, iż naziści udali się właśnie do Nowej Szwabii, gdzie kontynuowali swoje badania. Naziści wierzyli również w tzw. teorię pustej Ziemi oraz w to, iż pod powierzchnią Ziemi funkcjonuje cywilizacja obcych. Niemcy chcieli odnaleźć na Antarktydzie wejścia do tej podziemnej krainy, skontaktować się z jej mieszkańcami i namówić ich do pomocy w walce z aliantami.
Dziwne zdarzenia na Antarktydzie
Pod koniec grudnia na Wyspie Piotra I rozbił się amerykański wodnosamolot Martin PBM Mariner. Sześciu członków załogi zostało uratowanych po trzynastu dniach. Co ciekawe w ciągu kilku lat wszyscy zmarli na raka. Zdaniem zwolenników teorii spiskowych nie był to zwykły wypadek, lecz Mariner został zestrzelony przez nierozpoznany statek powietrzny. Gdy kolejna grupa amerykańskich okrętów dotarła do Zatoki Wielorybów miały miejsce kolejne wypadki. Samoloty R4D wyposażone w magnetometry badające zmiany zachodzące w polu magnetycznym Ziemi już po pierwszym locie miały naświetlone klisze. Zdjęć nie dało się wywołać, zaś wyniki magnetometrów były nieprawdopodobne. Sam kontradmirał Byrd wziął udział w tej misji i wrócił do bazy jako ostatni – 3 godziny po czasie na jaki wystarczyłoby mu paliwa. Oficjalna wersja mówi, iż jego maszyna miała awarię i musiał wyrzucić cały balast. Nieoficjalnie mówi się, iż dotarł do cywilizacji obcych oraz Nazistów i ich tajnej bazy wewnątrz Ziemi.
Raport Związku Radzieckiego
Z odtajnionych dokumentów Związku Radzieckiego przeznaczonych dla oficerów można się dowiedzieć, iż Amerykanie wysłali ekspedycję militarną, by zniszczyć tajną bazę niemiecką. Zdaniem radzieckich szpiegów Amerykanie natknęli się jednak na nieznane siły, które ich zaatakowały, zatopiły kilka jednostek i zestrzeliły wiele samolotów.
Wśród raportów radzieckiego wywiadu znaleźć można wypowiedź Johna P. Szehwacha, który był radiooperatorem na niszczycielu USS „Browson”. W następujący sposób opisał wydarzenia z 17 stycznia 1947 roku: „Ja i moi koledzy staliśmy na lewej burcie sterówki i obserwowaliśmy przez kilka minut jasne światła, które wyleciały spod wody pod kątem 45 stopni i przeleciały bardzo szybko za horyzont. Nie mogliśmy ich śledzić na radarze, bo mieliśmy go ustawionego do obserwacji na wprost i operator nie zdążył nawet obrócić”. UFO rzekomo kilka razy przeleciało niedaleko amerykańskiej flotylli. Okręty otworzyły ogień do tych obiektów. Jeden z samolotów typu Mariner został zestrzelony i wpadł do morza. W tym samym czasie niszczyciel USS „Maddox” został zaatakowany przez te obiekty, szybko stanął w płomieniach i zatonął.
Sam kontradmirał Byrd potwierdził tę wersję mówiąc, iż: „ekspedycja napotkała nowego wroga, i że może on latać od bieguna do bieguna z niesamowitą prędkością”. Stanowisko to nigdy jednak nie zostało potwierdzone przez rząd Stanów Zjednoczonych. Richard Byrd opowiadał również, iż w trackie wspomnianego już lotu przeleciał nad Antarktydą i natknął się na niezbadany ląd, na którym widział nieznane mu zwierzęta. Ponadto rzekomo spotkał się z przedstawicielami zaawansowanej cywilizacji zamieszkującymi tę krainę. Wiele osób uważają, iż znalazł on wejście do środka Ziemi i odwiedził mieszkańców mitycznej Agharty. Inni uważają natomiast, iż jego relacja dowodzi prawdziwości teorii płaskiej Ziemi, zaś sam Byrd przeleciał ponad Antarktydą do innych lądów znajdujących się poza pierścieniem Antarktydy…
Czy Operacja Highjump miała na celu zniszczyć pozostałości Trzeciej Rzeszy na Antarktydzie? Czy też jej prawdziwym celem była wyprawa Richarda Byrda do wnętrza Ziemi lub poza Antarktydę?
1390