HISTORIA WILLIAMA MORRISA, część 1.

Nazywam się William Morris (jestem ojcem Helen), a historia, którą opowiem, prawdopodobnie zmieni twoje spojrzenie na życie.

W życiu prywatnym byłem członkiem Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych i żonaty z Lucy. Ale życie miało inne plany i musiałem wyciąć żywy korzeń owocującego drzewa.

Pewnej spokojnej nocy po zwycięskiej bitwie płynęliśmy przez północny Atlantyk, księżyc był w pełni, a koledzy marynarze, wzmocnieni whisky, zaczęli opowiadać historie i anegdoty, aby złagodzić niepokój i stres związany z wojną.

Rozmawiali o Jamesie Cooku i jego obsesji na punkcie przekroczenia koła antarktycznego, choć nie było oczywiste, kto stał za finansowaniem ani dlaczego ta obsesja.

Kapitan Butler, bardzo szanowany członek naszej grupy, przyłączył się do naszych opowieści. Powiedział nam wtedy, że gdzieś na południowym kole podbiegunowym znajduje się przejście, które może być łącznikiem z innymi krainami. Mówił to całkiem poważnie i bez mrugnięcia okiem.
Pamiętam, że moja uwaga zwróciła się tylko w jego stronę, a 5 lub 6 z nas słuchało w zachwycie jego opowieści. Chcieliśmy się śmiać, ale zamiast tego chłonęliśmy każde słowo, gdy opisywał, że za kołem antarktycznym znajdują się inne kraje.

Kapitan powiedział nam wtedy, że wie z bardzo dobrych źródeł wysokiego szczebla, że badali i finansowali podróże, aby zapewnić wejście przez surowy klimat Antarktydy i bariery na południowych szerokościach geograficznych, aby znaleźć cywilizację poza Antarktydą, i że bardzo się spieszyli z tymi misjami, ponieważ wiele statków cywilnych krążyło w tym czasie po Antarktydzie i wcale im się to nie podobało.

Opowieść kapitana była bardzo szczegółowa, powiedział, że widział na własne oczy mapę, na której współrzędne wskazywały lokalizację przejścia.

Kiedy wróciliśmy do domu po wojnie, wiele statków używanych przez US Navy zostało zniszczonych, sprzedanych lub wyczarterowanych. Miałem wtedy wystarczająco dużo oszczędności i postanowiłem kupić jeden z nich.
Myśl o odkrywczej podróży nie była mi obca. Mimo że Lucy tego nie lubiła, zdecydowałem się popłynąć statkiem na Antarktydę pod koniec listopada.

Przekonałem 2 moich przyjaciół, którzy w tym czasie również słuchali opowieści kapitana. Ale najtrudniejszą częścią było przekonanie samego kapitana do odbycia podróży z nami. Kapitan odmówił.

Niespodziewanie jednak, rankiem 11 października, pojawił się w moim domu z towarzyszem o imieniu Fint. Przynieśli ze sobą mapy i dokumenty, których być może nikt wcześniej nie widział. Kapitan powiedział mi, że przyjął moje zaproszenie, ale muszę zaakceptować, że ta podróż może być tylko w jedną stronę.

Z książki: Nawigator, który przekroczył lodowe ściany

217
ZRODLO ARTYKULU

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *