Niewidzialność, zmiennokształtność i życie wieczne jako formy ewolucyjnego przystosowania
Ewolucja poszczególnych gatunków kieruje się prostymi regułami. Priorytetem jest zawsze przetrwanie. Walcz lub uciekaj, chowaj się lub znikaj. Rozmnażaj się albo przedłuż swoje życie. Na ich bazie i w odpowiedzi na presję ewolucyjną(pilną potrzebę rozwinięcia jakiejś zdolności) tworzą się ewolucyjne przystosowania.
Człowiek, podobnie jak cała przyroda, również podlega tym prawidłowym.
Jestem czynnym zawodowo archeologiem. Specjalizuje się w epoce kamienia łupanego(paleolicie), a więc okresie, w którym zgodnie z konwencjonalną chronologią, wykształcił się nasz gatunek Homo sapiens w ramach procesu zwanego antropogenezą. Był to również czas, w którym różne gatunki człowiekowatych koegzystowały ze sobą. Wspomnieć tutaj należy chociażby relację człowieka współczesnego z neandertalczykim, ale i również innymi gatunkami takimi jak denisowianin lub Homo florensis, zwany potocznie „hobbitem”.
Niestety ilość znalezisk kostnych, w tym kompletnych szkieletów z tej epoki, jest niewielka. Datowania zaś, z uwagi na zupełny brak jakichkolwiek przekazów historycznych oraz odległość czasową. mogą być niepewne. Stąd wśród archeologów specjalizujących się w paleolicie widoczna jest dość duża fiksacja na punkcie narzędzi kamiennych i ich typologii, co może potencjalnie prowadzić do wielu nadinterpretacji.
Być może jednak warto spojrzeć na antropogenezę w nieco szerszym kontekście. Zastanowić się czy kierunek ewolucji człowieka, stanowiący podstawę późniejszych interpretacji, prowadził zawsze do wykształcenia cywilizacji technicznej oraz doskonalenia używanych narzędzi. W archeologii epoki kamienia łupanego jest to bowiem pewnego rodzaju dogmat, od którego nie ma żadnych odstępstw, a podważając go można narazić się na ostracyzm.
Przykładowo jesteśmy przyzwyczajeni do tego, aby interpretować niemal wszystko, ze szczególnym uwzględnieniem naszej własnej historii i ewolucji, przez pryzmat walki, zarówno o przetrwanie, jak i o dominację. Stąd przeświadczenie, że człowiekowaty powinien teoretycznie produkować coraz doskonalszą broń, broń bardziej prymitywna jest starsza, a bardziej skomplikowana młodsza.
Tymczasem już sama przyroda pokazuje nam, że strategie przetrwania nie muszą być tak jednotorowe i przewidywalne. Istnieją bowiem gatunki zwierząt np. kameleon lub ośmiornica, które stosują różne formy kamuflażu, aby uniknąć ataku drapieżnika lub też ryzykownej walki z ofiarą podczas polowania. Nie muszą więc zwiększać swojej siły fizycznej, wykształcać większych pazurów i ostrzejszych zębów, uczestnicząc tym samym w ewolucyjnym wyścigu zbrojeń.
Kolejnym paradogmatem jest przeświadczenie, że, aby przetrwać w skrajnie niekorzystnych warunkach środowiskowych(np. temperaturze -40 stopni) dany hominid musi się szybko rozmnażać i mieć liczne potomstwo, aby w ramach selekcji naturalnej mogły przetrwać tylko najsilniejsze osobniki. Ignoruje się przy tym fakt, iż wiele gatunków zwierząt, zarówno gady, jak i ssaki(np. niedźwiedź) zapadają zimą w stan hibernacji przebywając pod ziemią lub w jaskiniach i budzą się dopiero na wiosnę.
Musimy więc wreszcie zdać sobie sprawę z tego, iż ta ścieżka ewolucyjna, w ramach której rozwinął się nasz gatunek, prawdopodobnie nie jest jedyną możliwą.
Zanim jednak przejdę do postawienia swojej głównej tezy chciałbym zdać relację z pewnego eksperymentu, który spełnia moim zdaniem wszystkie kryteria eksperymentu naukowego.
Świadoma bilokacja osiągniętą dzięki hibernacji – udany eksperyment Stefana Ossowieckiego
Słynny polski, przedwojenny jasnowidz – Stefan Ossowiecki , żyjący w latach (1877-1944), przyjaciel Józefa Piłsudskiego, a z wykształcenia inżynier chemii, posiadał podobno dar bilokacji, czyli przebywania w dwóch miejscach jednocześnie.
Poza tym, według relacji samego Ossowieckiego oraz osób z jego otoczenia, dysponował on takimi paranormalnymi mocami jak: jasnowidzenie, telepatia, telekineza, eksterioryzacja i postrzeganie aury.
W 1922 roku Ossowiecki zdecydował się na eksperyment, którego celem było zademonstrowanie światu nauki, jak wygląda proces wchodzenia w stan, dzięki któremu bilokacja staje się możliwa. Przebywając w warszawskim mieszkaniu, pod opieką dwóch znajomych i lekarza, Ossowiecki przeniósł się do stolicy Austrii.
W swojej książce pisał o tym tak:
„Powoli osłabiłem tętno i oddech. Z późniejszej relacji wiem, iż po pewnym czasie obecny lekarz stwierdził, że tętno i oddech ustały jakby zupełnie. Leżałem na kanapie sztywny i prawie zimny do godziny 19. A tymczasem… byłem w Wiedniu na zjeździe, słuchałem referatów, a podpis mój figurował na liście obecności. Architekci polscy, którzy również byli na owym zjeździe, wierzyć później nie chcieli, że tam nie byłem, skoro mnie widzieli.”
Koniec cytatu
Źródło: Stefan Ossowiecki – „Świat mego ducha i wizje przyszłości”.
Pomimo, iż eksperyment ten zakończył się sukcesem jasnowidz bardzo sporadycznie korzystał z umiejętności bilokacji, ponieważ – jak powiadał – takie podróże niekorzystnie odbijały się na jego zdrowiu:
Tu cytuje:
„Cała moja postać jak gdyby płynęła w powietrzu, nie czułem rąk ani nóg. Słowem nie mogłem przemówić, a strach śmierci mnie ogarnął na myśl, jak ja powrócę i czy w ogóle powrócę”.
Koniec cytatu
Źródło: Stefan Ossowiecki – „Świat mego ducha i wizje przyszłości”.
Była to więc świadoma bilokacja osiągnięta dzięki wejściu w stan zbliżony do hibernacji.
Zgodnie z medyczną definicją charakteryzuje się ona – tu cytuje:
„znacznym spadkiem metabolizmu,
spowolnieniem akcji serca do kilku uderzeń na minutę,
zwężeniem naczyń krwionośnych,
spowolnieniem tempa oddychania do wystąpienia bezdechu włącznie,
spadkiem zużycia tlenu,
znacznym obniżeniem temperatury ciała, często do temperatury nieznacznie wyższej od temperatury środowiska,
spadkiem aktywności mózgu,
obniżeniem pobudliwości nerwowej, co objawia się odrętwieniem ciała i nikłą reakcją na bodźce zewnętrzne.”
Koniec cytatu
Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Hibernacja_naturalna
Do zwierząt hibernujących zaliczane są gatunki m.in. płazów, gadów i kilku rzędów ssaków – stekowców(kolczatka), torbaczy(oposy karłowate), szczerbaków, owadożernych(jeże), gryzoni(chomiki, susły), drapieżnych(niedźwiedź, borsuk), wiele gatunków nietoperzy i kilka gatunków naczelnych(lemury).
Bilokacja udowadnia się sama! Młot na sceptyków.
Warto też dodać parę zdań na temat samego zjawiska bilokacji. Otóż nie jest ona dokładnie tym samym, co eksterioryzacja(doświadczenia poza ciałem – OOBE), czy też doświadczenia z pogranicza śmierci(w skrócie NDE).
Bilokacja(od łac. bi – dwukrotność i łac. locare – miejsce), czyli dosłownie – przebywanie w dwóch miejscach jednocześnie. Nie możemy tego zjawiska wyjaśnić naukowo. Niemniej jednak należy ono do tej kategorii paranormalnych umiejętności, które niejako same się udowadniają. O ile bowiem w przypadku OOBE i NDE sceptycy zawsze mogą powiedzieć, że to tylko zwykłe halucynacje i projekcie mózgu, a żadna część świadomości nie opuściła tak naprawdę ciała fizycznego, o tyle w tym przypadku ten argument jest trudny do utrzymania z powodu relacji świadków. Sceptycy musieliby bowiem uciec się do teorii spiskowej zakładającej, że wszyscy ludzie, którzy widzieli daną osobę w dwóch różnych miejscach kłamią lub są w zmowie z osobą badaną.
Wiele osób podejrzewa, że bilokacja polega na tym, że jakaś warstwa naszej świadomości opuszcza ciało fizyczne – które wówczas pozostaje w bezruchu – i udaje się w inne miejsce, często oddalone nawet o tysiące kilometrów.
Doświadczający zjawiska bilokacji są w pełni świadomi wszelkich wydarzeń związanych z wysyłanym na odległość ciałem subtelnym, eterycznym, fantomowym – czy jakkolwiek inaczej można by tą część naszego bytu określić. Sobowtór bilokacyjny czasami ma możliwość “normalnego” współdziałania ze środowiskiem, do którego się przenosi – np. prowadzenia dyskusji z ludźmi, korzystania z przedmiotów itd., ale nie jest to regułą. Z eksperymentu Ossowieckiego, wiemy, że jego fantom nie był w stanie mówić, ale był już w stanie podpisać się na liście obecności.
Umiejętność tą posiadali zarówno święci, okultyści, osoby zajmujące się czarami, jak i też zwykli ludzie.
Spośród nich wymienić można takie osoby jak: św. Franciszek z Paoli, św. Antoni Padewski, św. ojciec Pio z Pietrelciny, św. siostra Faustyna Maria Kowalska, św. Katarzyna ze Sieny, św. Jan Bosko.
Fenomen przebywania w dwóch miejscach jednocześnie zaobserwowano i potwierdzono również u licznych hinduskich joginów i mistrzów duchowych, do których zaliczali się: Śirdi Sai Baba, Sathya Sai Baba, Swami Pranabananda i Śri Jukteśwar Giri.
Związek bilokacji z bólami fantomowymi
Bardzo możliwe, iż bilokacja ma też jakiś związek z opisanym w medycynie zjawiskiem bólów fantomowych. Polega ono na tym, iż mimo braku narządu, części ciała, pacjent może nadal odczuwać ból tej okolicy. Bólem tym nazywamy wszelkie objawy, doznania bólowe po amputacji, odczuwane w nieobecnej już części ciała.
Czucie fantomowe jest wprawdzie oficjalnie intepretowane jako iluzja , że amputowana część ciała jest nadal obecna. Pacjentowi ma tylko wydawać się, że na przykład wciąż ma amputowane palce. Tylko czy w świetle tych doniesień taka interpretacja jest prawdziwa? A może rację mają specjaliści od rozwoju duchowego, którzy twierdzą, że fantom to tak naprawdę pewnego rodzaju eteryczna matryca, będąca bazą do wzrostu i rozwoju ciała fizycznego, a nie powstała na skutek uszkodzenia nerwów iluzja.
Zjawisko czucia fantomowego obserwowane jest u większości pacjentów, zazwyczaj bezpośrednio po zabiegu.
Należy również zaznaczyć, że stan aktywnej hibernacji, który umożliwia między innymi bilokację jest znany od dawien dawna w religiach azjatyckich: hinduizmie i buddyzmie. Nosi on nazwę jada samadhi.
Teorie Muldaszewa i starożytni mędrcy hibernujący od tysiącleci w himalajskich jaskiniach
Zdaniem słynnego rosyjskiego lekarza okulisty i badacza ewolucji człowieka profesora Ernesta Muldaszewa – tu cytuję:
„Zanim na Ziemi wydarzył się kataklizm, znany – chociażby z Biblii – jako potop, istniały już wysoko rozwinięte kultury – Atlantów, przed nimi Lemurian, a wcześniej jeszcze inne. Atlanci, Lemurianie, a także nieliczni ludzie posiadają (względnie posiadali) zdolność przechodzenia w stan świadomości zwany samadhi, który polega na wyhamowaniu do zera procesów życiowych w organizmie i konserwowaniu w ten sposób ciała. Można to porównać do snu zimowego u zwierząt. Według pewnego hinduskiego swamina umożliwia to medytacja tak efektywna, że doprowadza do połączenia biopola człowieka z wodą w organizmie, co powoduje z kolei, że woda zaczyna oddziaływać na organizm. Samadhi jest więc najwyższą formą medytacji. Gdy ciało przejdzie w stan samadhi, może pozostać bez zmian, niejako zakonserwowane i niezagrożone śmiercią, nie tylko przez lata, ale nawet przez tysiąclecia, jak twierdzą mędrcy z Himalajów. W tym stanie dusza znajduje się poza ciałem, jest z nim jednak połączona tzw. srebrnym sznurem. Ten sznur, mieniącą się srebrzyście wstęgę energii, porównać można do pępowiny albo do kabla elektrycznego łączącego dwa wymiary. Gdy człowiek umiera, jego srebrny sznur odłącza się od doczesnej powłoki, przerywając dopływ energii życiowej. O ile przecięcie pępowiny oznacza przyjście na świat, tak odłączenie srebrnego sznura równoznaczne jest z narodzinami na tamtym świecie. W stanie samadhi połączenie srebrnym sznurem utrzymuje się dowolnie długo. Można to osiągnąć w temperaturze +4° C, panującej zwykle w jaskiniach i pod powierzchnią wody.
Gdy dusza powraca do ciała, medytujący budzi się z samadhi i powraca do „normalnego” życia. Lekarz badający osobę przebywającą w samadhi – takie badanie przeprowadzono np. u Sri Ramakrishny – stwierdzi fizyczną śmierć: brak pulsu, brak wskazań EKG i EEG. Temperatura spada, a ciało nieruchomieje i kamienieje, jest niezwykle twarde i zimne. „Stan skamieniało- nieruchomy” – to pojęcie powszechnie stosowane przez uczonych studiujących samadhi. Doktor Muldaszew przekonany jest, że odkrył wielką tajemnicę Himalajów, a mianowicie tę, że w jaskiniach rozsianych w całym paśmie gór znajdują się istoty w stanie samadhi, przebywające tam nawet od wielu tysiącleci i tworzące tzw. zasób genetyczny ludzkości. Gdyby więc kiedykolwiek – tak jak w przypadku Atlantydy – doszło do całkowitego zniszczenia powierzchni Ziemi i wyginięcia rodzaju ludzkiego – istoty te mogą przebudzić się w dowolnym momencie, dysponując nie tylko pełnią wiedzy zebranej przez tysiąclecia, ale także przypisywanymi im zdolnościami nadprzyrodzonymi: telepatią, teleportacją itd. Istoty kryjące się w jaskiniach są więc depozytariuszami prastarej mądrości. Bardzo niewielu ludzi, ewentualnie rodzin, ma dostęp do tych jaskiń i od pokoleń opiekuje się ich mieszkańcami, zyskując dzięki temu rzadką okazję do zadania im pytań. Do jaskiń można bowiem wejść tylko za przyzwoleniem istot. Bardzo trudno znaleźć nawet wejścia do tych podziemnych grot, tak dobrze ukryte są przed ludzkimi spojrzeniami. Pod ziemią działają zaś niezwykłe, niezbadane, a dla człowieka śmiertelne siły, które chronią medytujących przed intruzami. Kto odnalazłby mimo wszystko wejście i dostał się do środka, poczuje się coraz gorzej, aż w końcu dozna zapaści.
Jeżeli śmiałek nie zawróci, postrada życie. Kroniki wspominają o rzadkich przypadkach, kiedy ludziom w pilnej potrzebie zezwalano na wstęp do jaskiń. Jedna z legend głosi: Gdy w XI wieku w Indiach zapanowała długotrwała susza, pewien hinduski książę zdecydował się odwiedzić świętą jaskinie, w której zamieszkiwał starożytny mędrzec, aby poprosić go o pomoc. W grocie czyhało wiele niebezpieczeństw, jak choćby węże, zarówno prawdziwe, jak i mistyczne. Trudno było oddychać, na ciało i ducha śmiałka oddziaływały nieznane moce. W stanie medytacji książę zdołał porozumieć się z duchem mędrca. Gdy ten przekonał się, że książę dziala w dobrych zamiarach, chce pomóc ludziom, pozwolił mu wejść. Jaskinia była bardzo duża, składała się z dwunastu komnat.W jednej z komnat książę odnalazł mędrca znajdującego się w stanie samadhi. Jego dusza unosił się obok. Ciało miał wysuszone, ale żył. Człowiek ten przebywał pod ziemią już od 1600000 lat. Uchylił nieco powiek. Hinduski książę zaczął mówić do niego w sanskrycie, prosząc o pomoc. Mędrzec dał znać oczami, że go rozumie i wskazał na przedmiot wiszący na ścianie – mistyczny pierścień. Władca wziął pierścień i ruszył ku wyjściu. Po drodze widział jeszcze jednego człowieka w stanie samadhi, księcia sikhów, który rozpoczął medytację w V wieku, a w XVII wieku – jak donoszą kroniki powrócił do normalnego życia Przy wyjÊciu z groty na księcia czekało osiem wężów. Jeden z nich skropił swoją krwią mistyczny pierścień.
Krople krwi uniosły się ku niebu i wkrótce zaczęło padać. Do tej samej jaskini udał się w 1637 roku niejaki Devendra Lowndel, który do dziś przebywa tam w stanie samadhi. Potem nikt już nie wchodził do jaskini. Pewien lama, z którym Muldaszew rozmawiał o tych sprawach, wyjawił jeszcze więcej: W północnej części Tybetu jest jaskinia, w której od wielu stuleci zamieszkuje – w stanie samadhi – człowiek o imieniu Moze Sal Dzyang. Okoliczni duchowni regularnie go widują. Nie są to żadni niezwykli ludzie, po prostu normalni mnisi. Aby wejść do groty nie potrzeba niczyjego pozwolenia, wejście nie jest niebezpieczne. Trzeba tylko mieć uczciwe zamiary, nie wolno też fotografować ani rozmawiać – to byłoby świętokradztwo.Na końcu swej opowieści lama dodał, że za względu na chińskà okupację Tybetu podróżowanie w te rejony byłoby bardzo niebezpieczne. W tym miejscu nasuwa się pytanie, dlaczego Chińczycy w ogóle tak bardzo zainteresowali się Tybetem? Może ze względu na wiele kryjących się tam tajemnic? Kiedy armia chińska zajęła Tybet, wielu tamtejszych duchownych zmuszono torturami do zeznań i wyjawienia lokalizacji świętych jaskiń. Najeźdźcy odnaleźli i przeszukali zatem wiele z nich, tropiąc zarówno ludzi medytujących w samadhi, jak i lamów, szukających tam schronienia.
Wspomniany już wcześniej lama, rozmówca doktora Muldaszewa, opowiedział mu o następującym zdarzeniu. Pewien mnich przeniósł się w 1960 roku w stan samadhi i pozostawał w nim – przebywając w jednej z jaskiń do 1964 roku. Siostrzeniec lamy wraz z przyjaciółmi kilkakrotnie odwiedzał medytującego i donosił, że mężczyzna ów siedzi w pozycji Buddy, nieruchomy i skamieniały. Odnaleźli go tam chinńcy komuniści i umieścili w więzieniu. Tam stężenie ciała mnicha stopniowo ustąpiło, powrócił do życia. Od 1964 do 1987 roku przebywał w więzieniu o zaostrzonym rygorze, a następnie został zwolniony. Niestety, nie wiadomo nic o jego dalszych losach. Nasuwa się oczywiście pytanie, w jaki sposób Chińczycy zdołali wedrzeć się do jaskini, pomimo chroniącej ją mistycznej bariery? Otóż, jak wynika z informacji uzyskanych od lamy, siła mentalna ludzi z naszej cywilizacji, medytujących w samadhi, jest znacznie słabsza od mocy Atlantów, dlatego ochrona jest bardzo słaba lub w ogóle nie działa. Wyjaśnił, że wszystko zależy od rozwoju „trzeciego oka”, które u mieszkańców Atlantydy było w pełni ukształtowane, natomiast u ludzi istnieje tylko w szczątkowej formie. Mimo to, jak donosi lama, w pewnej jaskini na południu Tybetu widziano ciała o niezwykłej wielkości, powieszone przez Chińczyków u wejścia do groty. Być może ochronna tarcza okazała się zbyt słaba, by powstrzymać tak dużą liczbę napastników? Z drugiej strony wiadomo również, że wielu Chińczyków zginęło podczas prób wtargnięcia do jaskiń samadhi. Podobno z tego względu zrezygnowali z podziemnych obław.
Lama opowiadał o historii, jaka wydarzyła się w okolicach innej jaskini w południowym Tybecie. Przy wylocie znaleziono wielu martwych chińskich żołnierzy, leżących z wykrzywionymi grymasem bólu twarzami, ale bez jakichkolwiek fizycznych obrażeń. Najwyraźniej zabiła ich siła mentalnej bariery. W innym miejscu z kolei mieszkańcy okolicznych wiosek na własne oczy widzieli, jak kilkudziesięciu żołnierzy wybiegło z jaskini, wrzeszcząc jak opętani trzymali się za brzuchy i głowy. Biegali bez celu dookoła, a potem jeden po drugim padali na ziemię bez życia.
Koniec cytatu
Źródło: https://treborok.wordpress.com/about/ernest-muldaszew-i-tajemnice-himalajow/
Niezniszczalność ciał świętych chrześcijańskich
Jak się okazuje przypadki stanu aktywnej hibernacji w formie uświęconej przez religie prawdopodobnie nie dotyczyły tylko regionu Himalajów oraz wyznawców hinduizmu i buddyzmu.
Cud niezniszczalność ciał świętych istnieje bowiem niezależnie w religii katolickiej i prawosławnej. Bazuje na przekonaniu, że boska interwencja pozwala niektórym zmarłym(szczególnie świętym i błogosławionym) uniknąć normalnego procesu rozkładu po śmierci, co jest znakiem ich świętości.
Zjawisko to polega na tym, że ciało zmarłego jest wyjątkowo dobrze zachowane długi czas po śmierci, przy czym nie da się tego wyjaśnić ani okolicznościami zewnętrznymi, ani interwencją człowieka. Cud ten może dotyczyć całego ciała lub tylko jego części. Według wielu relacji w niektórych przypadkach nierozkładające się ciała wydzielały nawet przyjemny zapach. Niejednokrotnie wiele lat po zgonie sączyła się z nich krew lub olej. Fenomenowi temu mogły towarzyszyć także inne wydarzenia nadprzyrodzone(np. uzdrowienia, tajemnicze światła).
Zacytuję teraz fragment artykułu z Wikipedii, który porusza kwestię oficjalnego stanowiska Kościoła Katolickiego w tej sprawie:
„Papież Benedykt XIV w swoim dziele Da Cadaverum Incorruptione opisał stanowisko Kościoła wobec przypadków niezniszczalności ciał świętych. Według aktualnego stanowisko Kościoła zjawisko to nie jest cudem rozstrzygającym w procesie beatyfikacji czy kanonizacji. Jednym z nielicznych przypadków odstępstwa od tej zasady jest przypadek św. Andrzeja Boboli, w którym Kongregacja ds. Obrzędów uznała stopień zachowania szczątków zmarłego za jeden z cudów przemawiających za beatyfikacją.
W dużej części przypadków proces beatyfikacyjny był już na zaawansowanym etapie, gdy dokonywano ekshumacji grobów, w celu dokonania koniecznej identyfikacji relikwii przyszłych błogosławionych, czego wymaga Święta Kongregacja Obrzędów. Wtedy zwykle odkrywano zwłoki zmarłego w stanie nienaruszonym, co uznawano za kolejny dowód wielkiej łaski, jakiej dostąpił zmarły. Z kolei ustalenie, że ciało uległo rozkładowi nie stanowiło żadnej przeszkody w procesie beatyfikacyjnym. Ciała większości świętych uległy normalnemu rozkładowi.”
Koniec cytatu.
Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Niezniszczalnośćciałświętych
Warto odwołać się też do tzw. listy katolickich niezniszczalnych, gdzie w sposób szczegółowy omawiane są poszczególnego przypadki – tu cytuję:
Poniższa lista sporządzona została w przeważającej części na podstawie książki Joan Carroll Cruz, a uzupełniona innymi autorami. Zawiera listę świętych, błogosławionych, a także Czcigodnych Sług Bożych. Sama autorka przyznaje, ze sporządzona przez nią lista jest niepełn]. Cruz opisuje, iż przygotowując swoją pracę korzystała z Acta Sanctorum, dzieła jezuitów, będącego najbardziej dokładnym zbiorem życia świętych. Docierała również do kościołów, w których spoczywały ich ciała.
Zmarli od III do VII wieku
św. Cecylia z Rzymu (zm. ok. 230) – była wczesnochrześcijańską męczennicą zabitą za wiarę. Pochowano ją w katakumbach św. Kaliksta. W 822 roku ciało Cecylii odnaleziono, w nienaruszonym stanie i przeniesiono je do bazyliki św. Cecylii na Zatybrzu. 19 października 1599 roku Paolo Emilio Sfondrati (kardynał tytularny bazyliki św. Cecylii), podczas prac renowacyjnych zainicjowanych przez niego, w obecności świadków (m.in. kardynała Baroniusza) dokonał identyfikacji relikwii męczennicy. W sarkofagu odnaleziono cyprysową skrzynię, a w niej nietknięte przez czas ciało leżące na prawym boku przykryte jedwabnym welonem przesiąkniętym krwią, pod nim widoczna była suknia przetykana złotą nicią. Wezwany rzeźbiarz Stefano Maderno wykonał marmurowy posąg przedstawiający św. Cecylię w pozycji, w jakiej odnaleziono jej ciało w roku 1599.
św. Agata Sycylijska (zm. 221) – poniosła męczeńską śmierć w Katanii na Sycylii. Jej ciało zostało pogrzebane przez miejscowych chrześcijan poza miastem. W czasie najazdu arabskiego Bizantyjczycy przewieźli jej nienaruszone ciało do Konstantynopola. Stamtąd, jakiś czas później, zostało wykradzione i przewieziono na powrót do Katanii. Podzielono je wówczas na relikwie. Obecnie jej szczątki są przechowywane w różnych relikwiarzach. Jej ramiona, nogi i piersi mimo upływu ponad tysiąca siedmiuset lat pozostają nienaruszone, choć nieco wyschły i pociemniały. Czaszka i najważniejsze relikwie znajdują się w Katanii, gdzie trzy razy do roku są wystawiane do adoracji.
św. Edeltruda z Ely (zm. 679) – anglosaska królowa, później zakonnica. Zmarła na dżumę w 679 roku. Szesnaście lat po jej śmierci dokonano ekshumacji, celem przeniesienia szczątków w inne miejsce. Okazało się, że ciało Edetrudy było całkowicie wolne od rozkładu, a zmarła sprawiała wrażenie jakby zasnęła. Ciało świętej złożone na powrót do trumny, przeniesiono do kościoła przy opactwie. Podczas reformacji anglikańskiej, zgodnie z dekretem króla Henryka VIII, jej grób zdewastowano. Ciało świętej zaginęło. W roku 1811 znaleziono jej dłoń, ukrytą w klasztornej skrytce, gdzie zwykle przechowywano relikwie. Obecnie przechowywana jest w kościele parafialnym pod wezwaniem świętej Edeltrudy przy Egreemon Street w Ely, w hrabstwie Cambridgeshire.
Koniec cytatu
Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Niezniszczalnośćciałświętych
Hipoteza „Homo hibernatus”
Przypominam teraz o podstawowej zasadzie ewolucji, która głosi, iż aby w ramach danego gatunku na skalę masową wytworzyło się jakieś przystosowanie potrzebna jest presja ewolucyjna. A więc sytuacja, w której dany gatunek będzie mieć już przysłowiowy „nóż na gardle” i albo rozwinie jakąś umiejętność, albo nie przetrwa wcale.
Ekstremalne warunki środowiskowe, towarzyszące przypadającej na okres paleolitu EPOCE LODOWCOWEJ, mogły być zaś swoistym KATALIZATOREM WYMUSZĄJĄCYM wręcz przystosowanie do opisywanej tutaj aktywnej hibernacji.
Tyczy się to w szczególności człowiekowatych, które zamieszkiwały jaskinie, ponieważ właśnie tam warunki do hibernacji były najlepsze. Zastanówmy się zatem czy opisywanie tych przypadków wyłącznie w kategoriach feonomenologii, jednostokowych incydentów, religii, mitów, mistycyzmu i innych wierzeń ma sens, skoro widać, jak na dłoni, iż może to być proste przedłużenie, ekstrapolacja obserwowalnych w przyrodzie strategii przetrwania?
Czy nie było tak, że ewolucja jakiegoś konkretnego gatunku lub też wielu gatunku hominidów obrała zupełnie inny kierunek, niż to się powszechnie przyjmuje?
Można więc przewrotnie stwierdzić, że skoro nasz gatunek jest potomkiem tych człowiekowatych, którzy wyszli z jaskiń i rozwinęli cywilizację techniczną, to hipotetyczny „Homo hibernatus” byłyby potomkiem tych osobników, którzy nigdy stamtąd nie wyszli.
Zamiast tego rozwinęli zaś przystosowanie do aktywnej hibernacji. Stan ten mógł umożliwiać zarówno znaczne przedłużenie życia, jak i rozwijanie umiejętności kontroli otoczenia, zaawansowanego kamuflażu(np. zmiennokształtności, niewidzialności) oraz pozyskiwania informacji i energii z zewnątrz, za pomocą przesyłanego zdalnie ciała fantomowego, które zasilało ciało fizyczne.
Inspirowane tą semifizyczną ścieżką ewolucji religie, mistycyzm oraz szkoły rozwoju duchowego były zaś li tylko wtórnym naśladownictwem pierwotnie nabytego, ewolucyjnego przystosowania, a nie jego źródłem.
W przeciwnym wypadku umiejętności paranormalne u ludzi szybko stałyby się powszechne. Tymczasem są niezwykle rzadkie i nawet tak uzdolnione w tym kierunku jednostki jak jasnowidz Stefan Ossowiecki zdradzają brak ewolucyjnego przystosowania do aktywnej hibernacji, co skutkuje efektami ubocznymi i niekorzystnym wpływem na ogólny stan zdrowia.
Zdaje sobie sprawę z tego, iż dla badaczy o skrajnie materialistycznym i ateistycznym podejściu samo postawienie takiej hipotezy będzie absolutnie nie do przyjęcia, a ich reakcją będzie natychmiastowe odrzucenie i krytyka.
Jednak jako archeolog specjalizujący w antropogenezie człowieka mam pełne prawo do stawiania takich hipotez i nieszablonowego podejścia.
Nowa „teoria wszystkiego”?
Tak naprawdę jeśli spojrzymy z pewnego dystansu na całokształt naszego kulturowego i cywilizacyjnego dorobku wówczas dostrzeżemy OGROM przesłanek, które mogą potwierdzać tak samą hipotezę zakładającą istnienie „Homo hibernatus” w ewolucyjnej przeszłości naszej planety, jaki i możliwość jego współistnienia z naszym gatunkiem na przestrzeni dziejów aż do czasów nam współczesnych.
Oprócz wspominanych już przykładów, potencjalny wpływ tego hipotetycznego gatunku, można dostrzec między innymi w:
-religii chrześcijańskie(wierzeniach dotyczących życia wiecznego i zmartwychwstania w czasach sądu ostatecznego)
-legendach o świętych i magicznych górach, pod którymi śpią zasłużeni ludzie w oczekiwaniu na przebudzeniu w dniu sądu ostatecznego(Giewont, Untersberg, Mount Shasta)
-doniesieniach o podziemnych cywilizacjach typu Agharta, której mieszkańcy mają semifizyczną naturę.
-specyfice religii starożytnych Egipcjan oraz Inków(grobowce oraz piramidy jako komory hibernacyjne + zwyczaj mumifikacji)
-religii i mitologii Greków i Rzymian
-folklorze, mitologii i demonologii kultur północnej Europy dotyczących np. hibernujących w trumnach wampirów, zmor, baśniowej „Śpiącej królewny”, skrzatów i „ukrytego ludu”, w którego istnienie wierzy większość Islandczyków
-ufologii(porywanie dusz i ciał astralnych podczas uprowadzeń, wyraźnie niefizyczna natura wielu manifestacji UFO)
-kryptozoologii i legendach dotyczących rzekomo wymarłych hominidów(nieuchwytności tak zwanej Wielkiej Stopy oraz Yeti, pomimo braku jakichkolwiek śladów świadczących o rozwoju cywilizacji technicznej, odkryciu nowego gatunku Homo floresiensis, zwanego „Hobbitem”, który zgodnie z ludowymi przekazami przetrwał do dnia dzisiejszego)
-okultyzmie i przekazach na temat czarownic i czarnoksiężników(znany jasnowidz inżynier Stefan Ossowiecki, gdyby urodził się w dawnych czasach, z pewnością zostałby uznany za maga, a być może nawet spalony na stosie za czary)
-opętaniach, nawiedzeniach, podczepieniach – dusza może być tu rozumiana jako matryca umożliwiająca przybranie postaci osoby, która sprzedała ją w zamiana za jakieś usługi
-współcześnie relacjonowanych objawieniach religijnych oraz trudnych do skategoryzowania zjawiskach paranormalnych związanych np. z „żywym folklorem”
Generalnie należy zauważyć, że za pomocą tej hipotezy można wyjaśnić zachowanie zdecydowanej większości istot określanych jako boskie, demoniczne, paranormalne, magiczne lub kosmiczne, ze szczególnym uwzględnieniem tak absurdalnych z naszego punktu widzenia zjawisk, jak nagłe znikanie, niewidzialność, zmiana kształtów ciała, czy też ukazywanie się w postaci zwierząt. Zakładając, iż w tych przypadkach mamy do czynienia z bardzo plastycznym, swoistym żywym hologramem ciała eterycznego, a nie z twardym ciałem fizycznym, wszystko staje się możliwe.
Logiczne stają się doniesienia o tym, iż np. legendarne demoniczne stwory takie jak trolle lub wampiry boją się światła słonecznego, ponieważ tysiące lat spędzonych na hibernacji w ciemnych jaskiniach lub pod ziemią mogło doprowadzić do bardzo poważnych dysfunkcji ciała fizycznego w postaci np. nadwrażliwości na światło słoneczne.
Raporty z tzw. uprowadzeń przez UFO, z których wynika, że obcy dokonujący uprowadzeń utracili zupełnie zdolność do rozrodu i dlatego potrzebują ludzkie DNA, stają się także bardziej sensowne. Zwłaszcza w kontekście ewolucji ukierunkowanej praktycznie wyłącznie na przedłużanie życia, a nie na reprodukcję.
Ponadto widać wyraźne powiązanie pomiędzy tzw. sferą duchową, a biologiczną ewolucją przejawiające się w takich przystosowaniach jak kamuflaż, mimikra i hibernacja, którego wielu badaczy wcześniej nie dostrzegało lub nie chciało dostrzec.
Materiału do potencjalnych dalszych rozważań w tym kierunku jest więc tak dużo, że starczyłoby go na niejedną książkę. Dlatego też jestem zmuszony podzielić tę wątek na kilka części.
Krzysztof Ryniec
871