Odległość Antarktydy w porównaniu z innymi rejonami planety sprawia, że jest ona idealnym celem do tworzenia tajnych baz i laboratoriów. Wiele zostało powiedziane o istnieniu podziemnych baz, które mogłyby być pozaziemskie, w rzeczywistości, przy zastosowaniu Google Maps, wiele z tych przypadków wyszło na jaw, bez należytego uznania. Kiedy jednak były wojskowy Stanów Zjednoczonych twierdzi, że jest pewien istnienia pozaziemskich baz, przybiera znacznie poważniejszy ton.
Linda Moulton Howe przeprowadziła wywiad z Brianem, byłym członkiem Dywizjonu 6 Rozwoju Antarktycznego Stanów Zjednoczonych, który służył przez czternaście lat, pomiędzy 1983 a 1997 r. Według słów byłego wojskowego, w swoim czasie w lodowatym miejscu był on świadkiem obserwacji UFO, które dostało się do ukrytej pod lodem bazy.
Mężczyzna powiedział, że w czasie swojej wieloletniej służby potrafił przelatywać przez strefę “zakazu lotów”, obwód zakazany dla nieautoryzowanych pilotów znajdujących się na Antarktydzie.
Podczas jednego ze swoich lotów widział pozaziemskie statki wchodzące do ogromnej dziury w lodzie.
I to nie był tylko jeden raz, Brian twierdzi, że wielokrotnie widział dziwne statki latające nad górami. Wszyscy oni, wkrótce potem, wracali w tym samym kierunku z tej dziwnej dziury, która znajduje się między 5 a 10 mil od Bieguna Południowego, w strefie zakazu lotów.
Dlaczego nikt nie mógł przelecieć nad tym obszarem ? Oprócz tego, że był to rozkaz, wymówka była taka, że było tam pole do pobierania próbek powietrza. Niejednokrotnie zabroniono im wstępu do strefy, co wydawało się nie mieć sensu, ponieważ przy innych okazjach pozwalano im na to.
Zgodnie z oświadczeniami Briana, przy jednej z okazji, gdy musieli tankować podczas bezpośredniej podróży do Camp Davis, musieli zatrzymać się na stacji pobierania próbek powietrza na Biegunie Południowym. Pierwszą rzeczą, która przykuła ich uwagę, była ogromna dziura w lodzie. Według komentarzy jego kolegów, którzy słuchali naukowców w radiu, była to baza UFO na Biegunie Południowym, więc mogło być ich więcej.
Ponadto, mężczyzna opowiedział anegdotę z grupą naukowców, którzy musieli ratować się w pobliżu strefy zakazu lotów, ponieważ wydawało się, że zgubili się lub zniknęli. To, co przykuło uwagę byłego wojskowego, to fakt, że żaden z naukowców nie chciał powiedzieć ani słowa, dopóki nie przybyli z szefami i nie widać było paniki na ich twarzach.
Brian sugeruje, że najprawdopodobniej od wielu lat istnieje współpraca pomiędzy ludźmi i obcymi za plecami reszty populacji i że Antarktyda jest idealnym obszarem do utrzymania tych ukrytych relacji.
