Inkaustem zapisane

Na przestrzeni ostatniego tysiąclecia powstało wiele dzieł traktujących o czarach, wiedźmach i sposobach ich zwalczania. Choć myśli zawarte w niektórych woluminach, dziś mogą wzbudzać serdeczny śmiech, jednak w czasach, gdy zostały napisane stanowiły poważne traktaty naukowe.

Za ich pomocą starano się interpretować i rozwiązywać “czartowskie sprawunki”. Wiele z nich (m. in. papieskie bulle) przyczyniły się do  wspierania prawa, nakazującego np. wysyłać czarownice na stosy. Inne zaś…

Najstarsze z owych dzieł (“Zbiór praw kościoła katolickiego wydany drukiem w języku łacińskim nakładem naszych królów przez pana don F. G. starszego bibliotekarza i przełożonego na kastylijski dom”) pochodzą z lat: 633, 636 i 639. Ustanowione na konsyliach w Toledo nakazywały surowe karanie uczniów diabelskich za ich działalność godzącą w wiarę chrześcijańską.

Jednak ówczesny świat zaludniały nie tylko złe moce. W 1510 r. w Kordobie powstała księga “De Genio. Penate et Lare” “O Geniuszu Penaty i Lary”. Piszący ją mnich z uczoną nabożnością dowodził, iż krasnale bez wątpienia istnieją. Jednocześnie braciszek przestrzegał, że nie należy owych niziołków zaliczać do czartowskiego rodu. “Choć stwory te – pisał – czynią wiele zgiełku i zamieszania, ich przeznaczeniem jest strzeżenie skarbów ukrytych pod ziemią, które użyczają niekiedy uczciwym ludziom”.

Sto lat później odmienne

zdanie miał już Martin Del Rio, który w księdze “Badań nad magią ksiąg sześcioro” (1616 r.) dokonał  klasyfikacji wszelkich typów demonów. Co więcej, występujące jakoby w Hiszpanii rzesze krasnali uznał za jedno z wcieleń diabła. Sztuki czynienia zła rodzajowi ludzkiego, owe knypki miały uczyć się od samego władcy ciemności w jaskiniach Salamanki i Toledo.

W tym miejscu warto zaznaczyć, że podobne rozprawki należy raczej zaliczyć do nurtu pobocznego twórczości wieków średnich. Na jedno z pierwszych miejsc tamtego okresu wysuwa się “Daemonolatria” (“Służba diabelska”, 1595). Jego autorem był znany ze swej surowości (dziś powiedzielibyśmy – krwiożerczości) Nicolas Remy, generalny prokurator i tajny radca księcia lotaryńskiego.

Jak wynika z akt zachowanych w archiwach niemieckich ów nieprzebłagany wróg czarta i jego sług osobiście uczestniczył w torturach kobiet i dzieci. Później, w następstwie procesów, gdzie ponad wszelką wątpliwość udowodniono winę służkom szatana, Remy wysłał na stosy tysiące zdemaskowanych czarownic.

Prawo było za nim. Oto np. w 1501 roku papież Aleksander IV Borgia upoważnił kościelnych inkwizytorów do ścigania czarowników i czarownic; w 1503 papież Juliusz II mocą swego urzędu uznał za niepodważalne zjawisko przepoczwarzania się heretyków i czarcich zauszników w czarne koty.

Kiedy jedni stawali przed sądami, oskarżeni np. przez sąsiadów, że ci spojrzeli na nich krzywym okiem, w efekcie czego ich bydło padło na pastwiskach, niektórzy z braciszków, bezkarnie, zajmowali się drążeniem istoty spraw czartowskich.

Oto ojciec Fuentalapena,

w jednym z klasztorów zarządzanych przez kapucynów na południu Hiszpanii, popełnił w XVII wieku dzieło, któremu dał tytuł: “Zwodnicza istota”.

Oświecony ojczulek na ponad pięciuset stronach szczegółowo rozwodził się o istocie zjaw, widziadeł i ich związku z mocą diabelską. Na zapisywanych kartach dużo miejsca poświęcił opisom wszelkiego rodzaje stosunków seksualnych między czartem a kobietami.

W swych rozdziałach zajął się również charakterystyką niezwykłych ciąż i tajemniczych porodów. Pod koniec opasłej rozprawy kapucyn z całą mocą stwierdził: “Przeto należy podać ową wiadomość wszem i wobec, iże stwory rodzące się z ciała niewieściego, które zapłodniło czarcie nasienie, dla nikogo groźne być nie mogą. Od chwili poczęcia rozpoczynają one swój żywot i choć upośledzone diabelskim piętnem nikomu zła nijakiego nie przynoszą”.

W historii dzieł o diable tamtych czasów najbardziej ponurą sławę zyskały foliały zapisane przez profesora teologii, Jakuba Sprengla oraz inkwizytora Henryka Institorisa – “Młot na czarownice”. Jego światowa premiera miała miejsce w roku 1486 (wydanie polskie Kraków 1614).

Wylany przez owych bogobojnych mężów na papier inkaust doprowadził na wielu kontynentach do stracenia ponad miliona ludzi. W samych tylko Niemczech, ojczyźnie obu autorów, na stosach spłonęło ok. sześciuset tysięcy niewinnych ludzi.

W Polsce również powstawało sporo traktatów na powyższy temat. Najwiekszy rozgłos zdobyła “Księga Twardowskiego” albo “Liber magnum” (“Wielka księga”). Pod koniec XV wieku biblioteka Jagiellońska zakupiła do swych zbiorów ten opasły foliał. Dość szybko została jednak ukryta w jej zakamarkach. Powód dość prosty, oto na jej stronach czeski autor, Paweł zwany Zidkiem, wiele uwagi poświęcił naukom husyckim. Praca ta dopiero w XVIII zyskała miano “Księgi Twardowskiego”, gdyż jeden z rozdziałów poświęcony był magii i demonologii.

  W latach 20-tych ub. wieku            

została w Polsce wydana „Instrukcja egzorcyzmowania opętanych przez złego ducha – obrządku rzymskokatolickiego”. Można w niej było m. in. przeczytać:

„Niechaj egzorcysta odnotuje sobie postępy i fałsze jakich dopuszczają się złe duchy celem wprowadzenia go w błąd, bo przywykły one do fałszywych odpowiedzi. Ujawniają się one jedynie pod naciskiem – w nadziei, że egzorcysta ulegnie zmęczeniu i zaniecha wywierania na nie owego nacisku, lub stwarzać mogą pozory, że egzorcyzmowany w ogóle nie jest opętany.

Czasami zły duch zdradza swa obecność, a potem skrywa się. Wygląda na to, że opuścił ciało opętanego i uwolnił od wszelkiej molestacji, a opętany sądzi, że pozbył się ich całkowicie. Lecz egzorcysta nie powinien dopuścić do zaniechania, mimo tego wszystkiego, póki nie dojrzy oznak uwolnienia.

Czasami również zły duch stwarza wszelkie możliwe przeszkody celem powstrzymania opętanego przed ulegnięciem egzorcyzmom, lub próbuje przekonać go, że jego utrapienie ma całkiem naturalne przyczyny. Czasami w trakcie egzorcyzmów powoduje, że opętany zapada w sen; lub ukazuje mu wizje jakieś, lub skrywa się tak, że opętany zdaje się być uwolniony od niego.

Niektóre złe duchy ujawniają

tajemny urok, i tego który je rzucił, i sposób w jaki go można zdjąć. Lecz egzorcysta musi strzec się przed uciekaniem w kwestiach takich do czarownic, czarowników, czarnoksiężników lub wszelkich innych spoza duchowego Kościoła. I niechaj nie polega on na jakichkolwiek zabobonnych praktykach lub jakiejkolwiek innej niedozwolonej metodzie.

Egzorcysta winien wykonać i czytać egzorcyzm z opanowaniem, wielką wiarą, pokorą i żarliwością. I gdy ujrzy on, opętańczy duch udręczony jest, winien zwielokrotnić wszelkie wysiłki wywarcia na niego nacisku. Gdy tylko ujrzy, iż jakaś część ciała opętanego porusza się lub jest przeszywana lub iż pojawia się opuchlizna, niechaj uczyni Znak Krzyża i rozpryska Święconą Wodę.

Niechaj również zwróci uwagę na słowa i zwroty, które niepokoją złego ducha najbardziej, i niech powtarza je bardzo często. A gdy dotrze do punktu wypędzenia, niechaj wypowiada to wypędzenie znowu i znowu, zawsze zwiększając karę. A jeśli ujrzy, iż osiąga powodzenie niechaj wytrwa aż do osiągnięcia ostatecznego zwycięstwa.

I na końcu niechaj egzorcysta

strzeże się i nie oferuje żadnych lekarstw opętanemu lub sugeruje ich zażycie. Te sprawy winien zostawić doktorom. Jeśliby egzorcyzmował kobietę, winien mieć ze sobą jakieś szanowane kobiety, które by przytrzymały opętaną, gdy jest niespokojna i wstrząsana przez złego ducha. Kobiety te winny być wielce wytrzymałe i przynależeć do rodziny opętanej. Egzorcysta winien zważać na zgorszenie i unikać czynów lub słów, które mogłyby przynieść szkodę jemu oraz innym.

W trakcie egzorcyzmów egzorcysta winien używać słów Biblii, miast swoich własnych lub czyichś innych. Również niechaj nakaże złemu duchowi wyznać czy przebywa w opętanym za sprawą jakiegoś mrocznego uroku, czarnoksięskiego znaku lub jakichś tajemnych dokumentów. Dla powodzenia egzorcyzmów koniecznym jest, by opętany zrzekł się ich.  Jeśliby przełknął coś takiego, zwymiotuje to. Jeśliby było to na zewnątrz jego ciała w jakimś miejscu zły duch misi rzec egzorcyście gdzie to jest. Gdy egzorcysta znajdzie to, musi spalić.

Jeśliby opętany został uwolniony od złego ducha, należy zalecić mu unikanie grzesznych czynów i myśli. Jeśli tego nie uczyni, może dać on nową okazję złemu duchowi do powrotu i opętania go. W takim przypadku stan jego byłby znacznie gorszy od poprzedniego”.

Na szczęście dziś sięgając po książkę z duchem (tym prawdziwym i przejawiającym się w literackim artyzmie) na uwadze mamy jedynie przyjemne spędzenie wolnego czasu. Z drugiej jednak strony, jestem przekonana, że nadal znalazłoby się wiele osób, które z chęcią podłożyłoby ogień pod chrust, którym obłożono by wskazaną przez nich wiedźmę. W końcu ostatnie ze znanych oskarżeń o czary miało miejsce w światłej Anglii w roku… 1951!

Paweł Szlachetko

Więcej ciekawych historii:

https://www.youtube.com/channel/UC6eZJwg7fBROHTz7C2bIWIA?

925

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *